Słaba złotówka: obcokrajowcy zapłacą mniej. Goście z innych krajów już cieszą się, że jest tanio.
Właściciele hoteli, pensjonatów, restauracji i knajp w Małopolsce zacierają ręce, licząc na najazd turystów z zagranicy. Wszystko z powodu słabej złotówki. W Zakopanem i Krakowie znowu zrobiło się tanio dla gości z innych krajów.
21-letni Bram Thewissen, student socjologii z Holandii, właśnie wypoczywa w Krakowie. I nie musi tutaj oszczędzać. – W Polsce przy obecnym kursie złotówki możemy kupić dużo więcej niż w Holandii – mówi Thewissen. – Jest naprawdę wyraźna różnica. To dla nas oczywiście bardzo dobrze.
Przedstawiciele branży turystycznej spodziewają się, że z powodu słabej złotówki, mogą nieźle zarobić. – Cenowo jesteśmy znacznie bardziej atrakcyjni dla zagranicznych turystów niż w zeszłym roku – przyznaje Anna Jędrocha z Krakowskiej Izby Turystyki.
Na zyski w obcych walutach liczą też górale, którzy na razie są rozczarowani frekwencją polskich turystów podczas trwających właśnie ferii. – Słaba waluta może zachęcić turystów zza granicy do przyjazdu w polskie góry – mówi Agata Wojtowicz, dyrektorka zakopiańskiego Biura Podróży Orbis.
Słaba złotówka to dla hotelarzy i sprzedawców pamiątek dobra wiadomość. Mają nadzieję, że odbiją sobie kiepskie obroty z zeszłego roku. W 2008 roku do Małopolski przyjechało 1,8 mln turystów z zagranicy, 1,3 mln odwiedziło Kraków. Zostawili 3,3 mld zł.
To o wiele mniej niż rok wcześniej. Wtedy nasz region był celem wizyty dla 2,2 mln zagranicznych gości, zaś do Krakowa zajrzało 1,6 mln gości. Wydatki turystów z obcych krajów wyniosły 4,2 mld.
Branży turtystycznej w zeszłym roku zaszkodziła właśnie mocna złotówka. Latem 2008 roku dolar kosztował dwa złote, euro – 3,20-3,30 zł. Spowodowało to odwrót turystów z Małopolski. A angielscy turyści coraz rzadziej odwiedzali krakowskie bary.
Teraz jednak wartość złotego spada w ogromnym tempie. Euro wczoraj kosztowało 4,67 zł, dolar – 3,60 zł. – W zeszłym roku duże zagraniczne biura turystyczne wyrzuciły nas z katalogów, bo słabe euro sprawiło, że było u nas za drogo – mówi Grażyna Leja, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. turystyki. – Teraz musimy odrobić straty, gdy turyści omijali Kraków i Małopolskę z powodu wysokich cen – stwierdza Leja.
I są na to spore szanse. Alan Garcia, Anglik prowadzący firmę turystyczną w Zakopanem, przyznaje, że obywatele Wielkiej Brytanii wciąż łakomym okiem patrzą na stolicę Tatr i całą Małopolskę. – Wśród krajów Europy wschodniej to wciąż Polska jest najbardziej atrakcyjna dla Anglików – mówi.
I nie tylko Brytyjczycy uważają, że pobyt w naszym kraju nie uderzy ich po kieszeni. – Polska to bardzo dobry kraj na wakacje. Wszystko jest tanie: jedzenie, picie, ubrania – ocenia 28-letni Akbar z Iranu. – Tylko hotele są drogie, jak wszędzie.
Jednak przedstawiciele branży turystycznej i eksperci przestrzegają, że sam spadek wartości złotówki nie wystarczy. – Informacja o tym, że jest u nas tanio, musi pójść w świat – stwierdza Leja. I zwraca uwagę, że z tym jednak nie jest tak prosto. – Pod koniec lutego będzie kampania Krakowa w CNN. Ale nie możemy się reklamować tanią złotówką, bo przecież nikt nie potrafi przewidzieć wahań kursu walut – stwierdza.
Dlatego bardzo ważne jest, by informacje na bieżąco umieszczać w internecie. W zeszłym tygodniu ruszyła krakowska strona www.whykrakow.com
. W najbliższych dniach pojawi się na niej zakładka Shopping. Zagraniczni turyści dowiedzą się, gdzie najtaniej robić zakupy w stolicy Małopolski.
W branży turystycznej, mimo optymizmu, nikt się jednak nie spodziewa gigantycznych zysków i tłumów gości. – Wprawdzie turystów będzie więcej niż rok temu, ale na boom nie mamy co liczyć – stwierdza Jędrocha.
Są też i tacy, według których, dobre czasy już minęły. – Była znakomita sytuacja od roku 2000 – mówi Krzysztof Janarek, szef krakowskiej restauracji Ratuszowa. – Weszliśmy do Unii, otworzyły się granice, w Polsce było tanio. To wszystko zwabiło turystów. Teraz wracamy do normalności. Trzeba się przyzwyczaić do skromniejszych zysków.