Weekend w Tarnowie. Tarniówka z borówką

26 stycznia 2010 , Tagi: Gazeta Wyborcza

Po czterogodzinnej podróży z Warszawy dojeżdżałem do Tarnowa od strony Dąbrowy Tarnowskiej. Gdy minąłem Lisią Górę, tuż przed granicami miasta szosa zaczęła łagodnie opadać i zobaczyłem je jak na dłoni. Wśród połyskujących w jesiennym słońcu dachów strzelała w niebo wysmukła wieża katedry ozdobiona złoconą koroną ufundowaną z okazji 50-lecia panowania cesarza Franciszka Józefa I. Miasto z tego miejsca nie wydawało mi się duże (ma ok.115 tys. mieszkańców), a zwarta zabudowa świadczyła, że zachowało pierwotny układ urbanistyczny.
Po chwili kluczenia w wąskich uliczkach zatrzymałem się w centrum i spytałem przechodnia o drogę do hotelu Tarnovia.
– Proszę skręcić w prawo, jeszcze raz w prawo i po ok. 200-300 metrach dojedzie pan do parkingu. – Dziękuję. – Proszę uprzejmie.
„Co za Wersal!” – pomyślałem. Ale przecież to Galicja, historyczna kraina południa Polski, gdzie duch C.K. Monarchii objawia się jeszcze w postaci zwykłej uprzejmości.
Na zwiedzanie Tarnowa wybrałem się w towarzystwie Urszuli Augustyn i Marcina Pałacha z Tarnowskiego Centrum Informacji (centrum@it.tarnow.pl). Mieści się w rynku, pośrodku którego stoi zgrabny ratusz, jeden z piękniejszych domów rajców miejskich w Polsce – ikona Tarnowa. Rynek, otoczony dwu- i trzypiętrowymi kamieniczkami przypomina architekturą miasta północy Włoch. Odchodzą od niego gwiaździście wąskie uliczki z zadbanymi renesansowymi budynkami. Dużo tu kawiarni, pubów, restauracji. Ulica Wałowa, otaczająca wielkim kręgiem zabytkowe centrum, ma w sobie trochę z ducha Krakowa, architekturą przypomina ul. Floriańską. Przed wojną kursowały tędy tramwaje, dziś jest deptak.
Przekonałem się, że opisy z przewodników, iż Tarnów dorównywał urodą przedwojennemu Lwowowi, a pod względem ilości zabytków przegrywał tylko z Krakowem, nie mijają się z prawdą. Prawdą jest też to, że mentalność mieszkańców grodu nad Białą i pobliskim Dunajcem ukształtowała wielokulturowość, wynikająca m.in. z bliskości Ukrainy i Słowacji, ale również z wpływów austriackich i węgierskich (okres panowania Habsburgów). Przyczynili się do niej także Żydzi (przed wojną stanowili 45 proc. mieszkańców) oraz Romowie. Artyści z Włoch sprowadzani tu przede wszystkim przez rodzinę Tarnowskich wnieśli do wizerunku miasta południową lekkość.
Z Żydami także w Tarnowie historia obeszła się okrutnie. Nieliczni ocaleli z Holocaustu, nie zostało też po nich wiele pamiątek materialnych. Z najstarszej, XVII-wiecznej synagogi przetrwała jedynie bima (miejsce, gdzie czytano Torę). Na ul. Więźniów Oświęcimia (dawniej Bóżnic) stoi mykwa (łaźnia rytualna) z 1904 r. w stylu mauretańskim. Obok kościoła św. Józefa leży kirkut założony w XVI w., gdzie znajduje się do dziś ok. 5 tys. nagrobków. W 1991 r. zabytkową, kutą bramę przekazano do Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie – dziś cmentarza strzeże jej kopia.
W Tarnowie mieszka na stale ok. 200 romskich rodzin, ale nigdy nie wiadomo, ilu Romów jest w tej chwili w mieście. Często wyjeżdżają do krewnych za granicę, a krewni przyjeżdżają do nich w odwiedziny na kilka dni lub… miesięcy.
W 1979 r. w Muzeum Etnograficznym otwarto pierwszą w Polsce (i do tej pory jedyną) stałą wystawę poświęconą kulturze Romów. Namawiam każdego, kto się tu wybierze, aby ją zobaczył. Na podwórzu muzeum stoją wozy cygańskiego taboru – kolorowe, bogato malowane, ozdobione rzeźbami smoków. Wewnątrz też jest kolorowo. Są stroje, instrumenty, wyroby rzemieślnicze, zdjęcia, dokumenty. Na ścianach fragmenty wierszy sławnej poetki cygańskiej Papuszy: „W lesie wyrosłam jak złoty krzak, w cygańskim namiocie zrodzona” i cygański hymn: „Wędrowałem długimi drogami, napotkałem szczęśliwych Cyganów „.
Pod koniec czerwca w Tarnowie odbywa się Cygańskie Lato, w końcu września – Cygańska Jesień. Najlepiej jednak przyjechać w ostatni weekend lipca na imprezę Cygański Tabor Pamięci – tabor wyrusza z miasta, zabierając Romów i wielu ich sympatyków do miejsc związanych z historią i kulturą cygańską.
Wieża neogotyckiej katedry Narodzenia Najświętszej Marii Panny liczy 72 m wysokości. Liczba „72” ma w Tarnowie znaczenie szczególne, np. rynek ma 72 ary, a całe miasto 72 km kw. powierzchni. W katedrze zobaczymy pomniki nagrobne – jedne z największych w Europie. Ten wykuty w czerwonym marmurze z leżącymi postaciami rodziny Tarnowskich ma 14 m wysokości. Przy przeciwległej ścianie stoi niższy o metr barokowy pomnik rodziny Ostrogskich.
Z katedry trzy kroki do najstarszego w Polsce muzeum diecezjalnego. Kilka zabytkowych sal wypełniają stare drewniane ołtarze, rzeźby Chrystusa Frasobliwego, Piety, uśmiechnięte Madonny i anioły, obrazy i ornaty. Wielkie wrażenie robią średniowieczne tryptyki, których tematem jest opłakiwanie Chrystusa. Na koniec wchodzimy do obszernej sali z mnóstwem obrazów malowanych na szkle – dar Norberta Lippóczego, tarnowianina z węgierskim rodowodem. Tuż obok salonik mieszczański z eksponatami z przełomu XIX i XX w. Są obrazy Jacka Malczewskiego i Wojciecha Weissa, porcelana i zegary ścienne (dar tarnowskiej kolekcjonerki prof. Olgi Majewskiej).
Miłośnikom architektury polecam drewniany kościół Najświętszej Marii Panny na Burku oraz mauzoleum generała Józefa Bema (1794-1850) na wyspie w Parku Strzeleckim. Najsławniejszy tarnowianin, bohater Polski i Węgier, nie mógł być pochowany na cmentarzu katolickim, bo przeszedł na islam, żeby jako dowódca w armii tureckiej walczyć przeciwko Rosji.
Koneserzy dobrych win i smakosze powinni odwiedzić kawiarnię Tatrzańska przy ul. Krakowskiej. Wystrojem przypomina młodopolskie krakowskie restauracje, a kuchnia wyśmienita! Na deser polecam pączki z konfiturą z dzikiej róży i kieliszek tarniówki, wytrawnej nalewki (30 proc. alkoholu) z owoców tarniny (próżno szukać tych krzewów w mieście!) z dodatkiem borówki.
Rok 2010 zapowiedziany jest jako Rok Miasta Tarnowa. Obchody związane są z 680. rocznicą lokacji miasta, stuleciem oddania do użytku sieci wodociągowej i elektrycznej oraz stuleciem dworca kolejowego. I tu, do beczki miodu muszę dodać łyżkę dziegciu – dworzec jest dziś w stanie opłakanym, jak w piosence Wojciecha Młynarskiego (z sympatii dla tarnowian nie zacytuję słów!). Ale jestem przekonany, że za rok będzie jak nowy. Tarnowianie to bardzo zaradni i pomysłowi ludzie. Przekonałem się o tym, pytając o urodzonego tu Jana Szczepanika (1872-1926), zwanego „polskim Edisonem” lub „geniuszem z Galicji”, autora ok. 50 wynalazków, m.in. pancerza kuloodpornego. Dzięki niemu ocalał z zamachu król Hiszpanii Alfons XIII. Car Mikołaj II również docenił ten wynalazek i chciał nagrodzić Szczepanika orderem. Ten odmówił z pobudek patriotycznych. Przyjął jedynie złoty zegarek wysadzany brylantami, a dla swojej narzeczonej złotą broszę z brylantami i szafirami. Gazeta Wyborcza – Gazeta Turystyczna

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej