Pierwsze wrażenia z Tarnowa

19 września 2017 , Tagi: swietokrzyskiewloczegi.blogspot.com

Takie rzeczywiście pierwsze – szok. Kierowca autobusu wysadził nas gdzieś na przystanku na osiedlu zupełnie nieprzypominającym starego Tarnowa. Grupka spłoszonych pasażerów ledwo pozbierała bagaż i emocje, a tu już uczynni tarnowianie przystąpili do akcji. Każdy dowiedział się, czym może dotrzeć do wybranego przez siebie celu w mieście, gdzie kupić bilet (u kierowcy).I jak wrażenia z miasta, w którym mieszkają tak mili ludzie, mogą być inne niż pozytywne?Sympatyczny pan wskazał nie tylko dogodny autobus, ale też dopilnował, żebyśmy wysiedli na właściwym przystanku. I w ten sposób znaleźliśmy się na tarnowskim bruku. Efektowny ten bruk, historyczny, ale dla walizek na kółkach raczej trudny orzech do zgryzienia. Na szczęście w ścisłym centrum miasta odległości niewielkie i kółka wytrzymały.Bez trudu wypatrzyłam kamieniczkę w Rynku, w której mieści się Tarnowskie Centrum Informacji. To moi gospodarze. Otrzymałam bowiem od TCI nagrodę pocieszenia związaną z moim udziałem w konkursie ogłoszonym jakiś czas temu na blogu „Ruszaj w Drogę”. Tam nie wygrałam, ale nagroda pocieszenia w postaci dwóch noclegów okazała się dla mnie wygraną w totolotka. Po spotkaniu z sympatycznymi paniami z biura TCI i pozbyciu się nieszczęsnej walizy, ruszamy na zwiedzanie miasta.Wydawało mi się, że się dobrze przygotowałam – nabrałam informatorów, miałam własne zapiski, plan miasta, nawet kompas. A i tak pierwszy etap zwiedzania przebiegał chaotycznie. Bo nie potrafiłam się zdecydować, co wybrać, co zostawić na później. W końcu jednak chaos udało się okiełznać, ale mam wrażenie, że nie wszystko obejrzałam. Nic to, zostanie na kolejny przyjazd do Tarnowa.Co widziałam, opiszę w tym i kilku kolejnych postach.Na początek – Rynek.Lubię takie rynki – zorganizowane. Od razu widać, gdzie jest ratusz. A tarnowski efektowny, niegdyś gotycki, ale przebudowany w stylu renesansowym. Jest w nim muzeum, niestety autobus miał opóźnienie i przyjechaliśmy po zamknięciu obiektu. Ale i sam budynek warto obejrzeć, zauważyć szczegóły architektury –  portal, attykę z maszkaronami, ręcznie nakręcany zegar ratuszowy. Kamieniczki otaczające rynek też zachwycają renesansowymi elementami. A to podcienie, a to attyki, a to sgrafitta. Bądźmy szczerzy – nie wszystkie kamieniczki renesansowe, ale i tak tworzą ładną całość wokół rynku.Między kamienicami pojawił się nawet pasaż, którym można przejść na sąsiadujący z rynkiem plac Kazimierza Wielkiego z pomnikiem Mickiewicza. To Pasaż im. Tadeusza Tertila, tarnowskiego burmistrza w latach 1907 – 1923. Ale wróćmy do starszych budowli. Wszak w pobliżu rynku mamy tarnowską bazylikę katedralną. Kościół ufundował w XIV wieku Spycimir herbu Leliwa, a rozbudowywali go jego potomkowie – Tarnowscy. Ich piękne renesansowe nagrobki możemy podziwiać w nawach bocznych – kaplicach katedry. A i w prezbiterium można zobaczyć niezwykłe pomniki nagrobne (są tak duże, że trudno je umieścić w kadrze, a do tego piękne można je obejrzeć w całej okazałości), w tym najstarszy gotycko-renesansowy pomnik matki hetmana Tarnowskiego, Barbary z Rożnowa. Cóż ja będę opowiadać – przyjechać trzeba do Tarnowa i zobaczyć to wszystko na własne oczy. A za katedrą uliczka z najstarszymi domami w Tarnowie. Wśród nich jeden z najpiękniejszych – kamienica Mikołajowskich z 1524 roku, w innym znajduje się najstarsze w Polsce Muzeum Diecezjalne. Te domy dobudowano do tarnowskich murów miejskich. Kiedy tak się spaceruje po Tarnowie, co jakiś czas wyłania się widok na kolejny fragment tych murów. Jeśli zejdziemy jakąś uliczką – na przykład Basztową do ulicy Wałowej, znajdziemy się na terenie niegdysiejszych umocnień miasta, które splantowano w XVIII wieku i przekształcono w ulicę. Na początku nie bardzo ją polubiłam, bo trudno mi tam było „złapać” orientację, jako że otacza ona jak łagodny łuk  Stare Miasto i nigdy nie byłam pewna, czy idę na północ, czy może na wschód albo zachód.  Ale kilka spacerów po Wałowej pozwala oswoić się z nią, a nawet polubić.Przy tej ulicy zaskoczył nas pomnik króla Władysława Łokietka. Już nie wspomnę, że jak na Łokietka, to pokaźnej postury jest ów władca. Podczas niedzielnego spaceru usłyszeliśmy przy tym pomniku śpiew chóralny – niewidzialny chór męski wykonywał „Bogurodzicę”. Nie powiem – robi to duże wrażenie. Przechodniów o tej porze było niewielu, ale wszyscy się zatrzymywali i słuchali. Jak się dowiedzieliśmy w pobliskim sklepie, to stały zwyczaj – pieśń jest odtwarzana z głośników dwa razy dziennie. 
A dlaczego ów król zawitał do Tarnowa? Osobiście tu nie był, ale to on właśnie nadał wspomnianemu już Spycimirowi Leliwicie, wojewodzie krakowskiemu, dokument lokacyjny Tarnowa. Miasto było lokowane na prawie magdeburskim, a dokument nosi datę 7 marca 1330 roku. Gdzie się kończy ulica Wałowa?  Jeden z przechodniów poinformował mnie, że w pobliżu tramwaju. Nie jest to może bardzo dokładna informacja, ale rzeczywiście, taki oto tramwaj znajduje się na Placu Sobieskiego. Jest to replika wagonu tramwaju, jaki kursował w Tarnowie w latach 1911 – 1942. Tarnów był jednym z trzech galicyjskich miast z elektrycznym tramwajem. Skoro tramwaj zatrzymał się na postój, to i my zróbmy małą przerwę w zwiedzaniu Tarnowa. Ciąg dalszy bez wątpienia nastąpi.

Więcej na :

http://swietokrzyskiewloczegi.blogspot.com/2017/06/pierwsze-wrazenia-z-tarnowa.html#more

RCIT.421-218/17

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej