W zbiorach tarnowskiego Muzeum Okręgowego znajduje się eksponat o ciekawej historii. Jest to srebrny kubek w drewnianym futerale-etui okutym srebrną, pozłacaną blachą – pamiątka po księciu Romanie Adamie Sanguszce (1801-1881) zwanym Sybirakiem ( na portrecie obok). Książe jako uczestnik powstania listopadowego, w tym m.in. słynnej bitwy pod Olszynką Grochowską, trafił do niewoli i został skazany na karę śmierci. Później wyrok ten został zamieniony na zesłanie na Syberię (stąd przydomek). W drodze na zesłanie – z Kijowa do Tobolska – znalazł się w 1832 r. w Kałudze. Tutaj udało mu się nabyć pięknie dekorowany, złocony, srebrny kubek. Jak zapewniał sprzedawca, miał to być jeden z tych kubkow, które podobno w 1610 r., po zdobyciu Moskwy, królewicz Władysław (późniejszy Władysław IV – król Polski) miał rozdać bojarom rosyjskim, w dowód swej przychylności. Książę Roman dokonał zakupu cennej pamiątki historycznej za ostatnie pieniądze, po czym wysłał ją w prezencie swemu ojcu Eustachemu Sanguszce – do majątku rodzinnego w Sławucie na Wołyniu.
Ojciec wzruszony tym cennym darem, przekazał go z kolei swemu młodszemu synowi – Władysławowi, również uczestnikowi powstania i bitwy grochowskiej, zamieszkałemu w pałacu w Gumniskach pod Tarnowem. Prawdopodobnie to właśnie Władysław (na portrecie obok) sprowadził kawałek pnia olchy z pola bitwy pod Olszynką Grochowską. Według legendy miała w nim jeszcze tkwić karabinowa kula. Z tego oto pieńka wykonany został przez złotnika Lipińskiego w Krakowie futerał na drogocenny kubek. Pieniek został przepołowiony, wyścielony czerwonym aksamitem i oprawiony w srebrną, pozłacaną blachę oraz wyposażony w zawiasik i stosowny zameczek. Z boku futerału, na złotej tarczce z napisem „Z Olszynki dnia 25 lutego 1931” umieszcony został emaliowany herb Korony i Litwy. Z kolei na blasze od góry wygrawerowana została cała, długa historia kubka. Fakt oprawy „pamiątkowego” kubka związanego ze wycięskimi dziejami Polski w olchowy pieniek z jednej z najsłyniejszych bitew powstania listopadowego, był na tyle głośny w Krakowie, że nawet tajny konfident policji carskiej zameldował o tym w Warszawie.
Na tym jednak historia tego osobliwego obiektu sie nie kończy. Młody książę Roman kupując w dobrej wierze wyjątkową – jak mu się wydawało – pamiątkę historyczną został w rzeczywistości oszukany. Książę doskonale znał się na hodowli koni, lecz niestety zupełnie nie znał się na sztuce. Znaki złotnicze jakie znajdują się na kubku wskazują jednoznacznie na to, iż powstał on co prawda w Moskwie, lecz w… 1770 r – a więc 160 lat po pobycie tam Władysława IV! Jak wcześniej napisano, książę nie był znawcą sztuk plastycznych lecz dlaczego nikt z rodziny posiadającej ogromną kolekcję dzieł sztuki nie rozpoznał oszustwa? Tym bardziej dziwi fakt, że krakowski złotnik, który z cała pewnością wiedział z czym ma do czynienia, wykonał bez obiekcji futerał i wygrawerował na nim nieprawdziwą historię o jego pochodzeniu. Jedyne wytłumaczenie tego faktu wydaje się być bardzo prozaiczne: złotnik nie chciał stracić zamówienia i pieniędzy, a rodzina nawet jeśli znała prawdziwe pochodzenia kubka to wolała je przemilczeć. Może ze wstydu że książę Roman dał się oszukać…?
Dzisiaj, kiedy oszustwo sprzed wielu lat zostało już wyjaśnione, kubek ten, pomimo że nie aż tak bardzo „historyczny” jak byśmy sobie tego życzyli, w dalszym ciagu pozostaje cenną pamiątką. W komplecie z drewnianym futerałem stanowi piękny dowód tradycji patriotycznych okresu romantyzmu i w tym właśnie tkwi jego ponadczasowa wartość.
Łukasz Sęk
Muzeum Okręgowe w Tarnowie Tekst i zdjęcia ze strony: www.tarnow.pl