W kwietniu 2006 r. wybiła 66 rocznica dokonania jednej z największych zbrodni w historii, bestialskiego mordu polskich oficerów, funkcjonariuszy i inteligentów przez NKWD. Blisko 15 tysięcy najwybitniejszych synów narodu polskiego zginęło od strzału w tył głowy. Wśród nich byli również tarnowianie – co najmniej dziewięćdziesięciu.
Oto próba rekonstrukcji losu jednego z nich, Antoniego Juliana Anioła, porucznika Wojska Polskiego.
Antoni Julian Anioł przyszedł na świat w 1907 roku, ojciec Antoni Marian był c.k. urzędnikiem, matka Helena z domu Merkling, była córką niemieckiego piwowara, który przybył w połowie XIX w do Okocimia. Julian miał dwoje rodzeństwa, z tym że siostrzyczka zmarła dość wcześnie na gruźlicę, młodszy brat Marian był piłkarzem pierwszoligowej Tarnovii.
po prawej: 8 kompania szkolna 68 p.p.
Rodzina mieszkała w kamienicy przy ulicy Krasińskiego. Antoni uczęszczał do II gimnazjum męskiego w Tarnowie które ukończył tzw. „Dużą maturą”.
po prawej: nominacja na porucznika piechoty
Po ukończeniu gimnazjum podjął służbę wojskową, szybko okazało się to przeznaczeniem młodego człowieka i postanowił zostać zawodowym żołnierzem. Wstąpił do 68 pułku piechoty, początkowo służył w 8 kompani szkolnej, do 1933 roku.
Po ukończeniu szkolenia podoficerskiego, 6 sierpnia 1933 r., został mianowany na podporucznika piechoty przez Prezydenta Polski Ignacego Mościckiego.
Jednocześnie zamieszkał już na stałe poza Tarnowem, we Wrześni, przy ulicy Warszawskiej 23 m. 4. Była to jedna z lepszych jednostek polskiej armii, sławiąca się bohaterskimi walkami w okresie powstania wielkopolskiego, jak i walk podczas wojny polsko – bolszewickiej. 22 grudnia 1936 r. mianowany został na porucznika piechoty.
Wrzesień
po prawej: Porucznik Anioł na czele kolumny
1 września 1939 roku rozpoczął się szlak bojowy 68 pp. W tym też dniu dochodzi on do miejscowości Staw-Wólka.
Był to rejon działania Armii Poznań dowodzonej przez gen. dyw. Tadeusza Kutrzebę od 23 marca 1939 r.
11 września Niemcy przeszli do kontrataku na całym froncie. Pułk poniósł znaczne straty w zabitych i rannych.
W bitwie nad Bzurą w dniach 9-18 września, okrążony przez wroga, po ciężkich walkach, uległ w większości zagładzie. Resztki pułku wrzesińskiego zdołały dotrzeć do Warszawy, gdzie włączone do składu jej obrony dzieliły los stolicy aż do jej kapitulacji, tj. 28 września. I tutaj por. Antoni Anioł (jeszcze przed podjęciem walk przez jego pułk) zostaje przegrupowany i staje na czele eskorty udaje się z tajną misją (najprawdopodobniej wywozu dokumentów pułkowych) i ma wycofać się w rejon Buga.
po prawej: kampania wrześniowa
6 września wojsko przechodzi w pobliżu Tarnowa, rodzina oczekiwała jego odwiedzin, szybki marsz na tyły Armii Kraków i Karpaty nie pozwolił nawet na tą chwile prywatności. Wieści o bliskość oddziałów niemieckich zmotywowały młodszego brata wraz z jego żoną do opuszczenia miasta i udania się za polskimi oddziałami w kierunku Lwowa. Pod koniec pierwszego tygodnia wojny zaczęła się szybka improwizacja obrony Lwowa. Obok istniejącej już obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej została powołana Miejska Straż Obywatelska, na czele z gen. dyw. w stanie spoczynku Władysławem Jędrzejowskim i Komitet Obywatelski Obrony Lwowa, którego prezesem został rektor Uniwersytetu Jana Kazimierza, profesor Roman Longchamps de Berier.
7 września Wermacht wkroczył do Tarnowa, a już 12 ok. godziny 14:00 osiągnąl rogatki Lwowa przy ulicy Gródeckiej. 12 IX rano Oddział por. Anioła weszły do boju 13, wiążąc siły wroga walka na rogatkach miasta.
po prawej: polscy jeńcy wojenni
Tymczasem 17 września Armia Radziecka na mocy postanowień tajnego aneksu umowy Riebbentropa-Mołotowa uderzyła na wschodnie lubierze Rzplitej. Ta sytuacja wymusiła kolejne przeorganizowanie oddziałów polskich. Początkowo wódz naczelny nie był przekonany co do słuszności podejmowania działań zbrojnych przeciwko siłom radzieckim, ale zdecydowany impet działań zbrojnych wymusił podjęcie walk. 19 września ok. godz. 1:30 w nocy pierwsze czołgi sowieckie dotarły do Lwowa. Załoga Lwowa przygotowywała się do obrony okrężnej. 20 września gen. Sikorski wydał „Rozkaz szczegółowy” przygotowania obrony.
Już rano 19 IX na rogatkę Łyczakowską przybyli oficerowie Armii Czerwonej i zaproponowali rozmowy z dowództwem obrony Lwowa. Langner wysłał na pertraktacje płk. dypl. Bronisława Rakowskiego i ppłk. Kazimierza Ryzińskiego. Rozmowy toczyły się w Winnikach. Armię Czerwoną reprezentował dowódca brygady czołgów, płk Iwanow, który początkowo stwierdził, że „oni przyszli bić Niemców”. Przede wszystkim jednak „chcieliby wejść do miasta”. 21 IX wieczorem na odprawie dowódców gen. Langner przedstawił sytuację, w jakiej znalazło się miasto i oświadczył: „nie chcąc narażać w dalszym ciągu mieszkańców Lwowa na śmierć, a miasto na zniszczenie, postanowiłem pertraktować z bolszewikami nad warunkami kapitulacji”. Tylko płk Szafran wyraził sprzeciw.
po prawej: radziecki plakat propagandowy
22 września w Winnikach przedstawiciele Armii Czerwonej przyjęli bez dyskusji warunki wysunięte przez gen. Langnera. Przyjęto protokół o przekazaniu miasta Lwowa Armii Czerwonej, w którym m. in. stwierdzono, że Wojsko Polskie opuści poszczególne sektory. O dalszych losach wojska była mowa w pkt. 6 i 8, które głosiły: „6. Jeńcy szeregowi i młodsi oficerowie kolumnami pieszymi, starsi oficerowie autami opuszczą miasto wzdłuż szosy Lwów-Kurowice […] 8. Oficerom Wojsk Polskich gwarantuje się osobistą swobodę i nietykalność ich osobistej własności. Przy przejazdach do Państw Obcych rozstrzyga Władza Miejska wraz z przedstawicielami władz dyplomatycznych danego Państwa”.
Tutaj po raz ostatni widziany był por. Anioł przez świadków , którzy przeżyli wojnę. Jego przyjaciel z Tarnowa miał mu zaproponować porzucenie munduru i ucieczkę w ubraniu cywilnym do okupowanego przez Niemców Tarnowa. Ten miał odmówić, gdyż nie pozwalał mu na to honor oficera Wojska Polskiego, ponadto konwencje haskie i genewskie gwarantowały mu nietykalność. Zgodnie z konwencją genewską w sprawie traktowania jeńców (1929 r.) nie wolno oficera pozbawiać życia, zmuszać do pracy ani poniżać. Oficerowie winni być umieszczeni w obozie, przy zachowaniu ich dystynkcji, uszanowaniem honoru i godności.
Brat nigdy nie dotarł do Lwowa, zawierucha wojenna zatrzymała go tuż przed miastem, na wieść o poddaniu go sowietom próbował ponownie wrócić do Tarnowa, nie było to łatwe, ostatecznie okrężną drogą, za cenę małżeńskich obrączek wręczonych ukraińskiemu chłopu, przeprawił się przez Bug i ostatecznie powrócił do Tarnowa. 22 IX po południu rozpoczęła się sowiecka okupacja Lwowa. Wraz z oddziałami liniowymi wkroczyły służby i funkcjonariusze NKWD. Ich pastwą pierwsi padli oficerowie, którzy mieli opuścić miasto – starsi na samochodach, a młodsi w kolumnach. Na rogatce Łyczakowskiej, kolumna w której szedł porucznik została otoczona przez kordon żołnierzy Armii Czerwonej, polscy oficerowi pieszo zostali pognani aż do Tarnopola. Tu na dworcu kolejowym stały podstawione wagony bydlęce. Oficerowie zostali zmuszeni do wejścia do wagonów a następnie wywiezieni do Starobielska.
Starobielsk
po prawej: klasztor Starobielski
Obóz starobielski był usytuowany w odległości 1 km od stacji kolejowej w byłym żeńskim klasztorze i w dwóch domach przy ul. Wołodarskiego (tam znajdowali się generałowie) oraz przy ul. Kirowa (tam znajdowali się pułkownicy i podpułkownicy). Obóz zajmował teren o powierzchni ok. 40.000 m2, który w zasadzie otoczony był kamiennym murem oraz dodatkowo trzy metrowym pasem – z drutem kolczastym. Oprócz tego obóz był chroniony przez 10 zewnętrznych posterunków (228 pułk eskorty) zaś nocą wprowadzano dodatkowe patrole z psami tropiącymi. Na pomieszczenia mieszkalne przystosowano dwie cerkwie, znajdujące się na terenie obozu, 10 baraków kamiennych i 7 drewnianych wyposażonych w dwupiętrowe nary oddzielone od siebie ściankami. W pomieszczeniu dla generałów znajdowały się łóżka, stoły, krzesła i szyfonierki, dla pułkowników i podpułkowników przygotowano dwupiętrowe łóżka. W sprawozdaniu komendanta A.G. Bierieżkowa zaznaczono, że cała przestrzeń użytkowa zajmowała 5.200 m2, tak że na jednego jeńca wojennego przypadało 1,35 m2 powierzchni oraz 3,7 m3 objętości budynku.
Porucznik Anioł został przydzielony do jednego pokoju z kilkoma innymi żołnierzami tego samego stopnia i młodszymi. Szybko zorientował się, że w obozie poza zawodowymi oficerami jest również spora ilość rezerwistów, co zdziwiło wszystkich, gdyż na ogół ich nie brano do niewoli. Sytuacja była ciężka, cele mocno przeludnione a przydziały żywności mniej niż małe. Już w kilka dni od przybycia do klasztoru rozpoczęła się akcja „reedukacji”, prowadzona przez oficerów propagandy NKWD. zdecydowana większość jeńców pochodziła z rodzin szlacheckich i mieszczański a te były wrogiem ideologicznym marksizmu-leninizmu, oficerowie podeszli do tej akcji z pobłażaniem i dużą dozą humoru.
Stan liczbowy więźniów ustabilizował się dopiero w styczniu i przetrwał do kwietnia 1940, a wynosił 3 835 ludzi: 187 pułkowników i podpułkowników, 230 majorów, ponad tysiąc kapitanów 2.450 poruczników i podporuczników, 30 studentów a także 52 osoby cywilne. Wśród nich 20 profesorów wyższych uczelni, około 400 wojskowych i cywilnych chirurgów, powyżej 600 lotników, cały zespół Instytutu Obrony chemicznej i prawie cały Instytut Uzbrojenia Wojska Polskiego, 112 kapelanów, 8 generałów.
Wiosna
Rozpoczął się nowy, 1940 rok, wraz z nim pojawiła się nadziej w postaci komisji do spraw jeńców. Porucznik Anioł został poproszony o krótką rozmowę, w trakcie której podał swoje dane osobowe, zaszeregowanie, oraz miejsce gdzie ma być przewieziony po uwolnieniu. Ta akcja wzbudziła wręcz entuzjazm wśród więźniów, zwłaszcza tych, którzy pochodzili z ziem zajętych przez Niemców. W mniej więcej tym samym czasie porucznik został przesłuchany przez oficerów śledczych NKWD, pytania były raczej standardowe, znane już z opowiadań innych kolegów przesłuchiwanych wcześniej. Dni zaczęły być co raz dłuższe, czapy śniegu znikały z pól, wreszcie w kwietniu znowu zrobiło się gwarno w obozie. Codziennie wyczytywano nazwiska oficerów, a następnie wyprowadzano ich z obozu, domysłów było co nie miara, większość łudziła się, że są zwalniani do domów. Jeden z politruków, Fiodorow potajemnie zdradził, że transporty idą do Charkowa, fakt ten jednocześnie budził obawy jak i nadzieje.
po prawej: pomnik w Katyniu
Wreszcie padło i nazwisko oraz stopień: „porucznik Anioł Antoni!” (nie jesteśmy wstanie określić dokładnej daty, ponieważ nazwiska podawane były telefonicznie z Łubianki do wiadomości komendantury obozu). Wyczytani zostali zapakowani na ciężarówki i wywiezieni do Woroszyłowgradu, tam już czekał pociąg, oficerowie wchodzili kolejno do wagonów bydlęcych (stołypinki), następnie wagony doczepiane były do składu pociągu i pociąg ruszył. Drzwi wagonu wreszcie zostały otwarte, przed oczami por. ukazał się południowy dworzec kolejowy w Charkowie. Eskorta znowu zaczęła poganiać tym razem do zajęcia miejsc w autobusach z przysłoniętymi szybami, tzw. czarne kruki.
Całą grupę wprowadzono do budynku NKWD, każdy po kolei szedł w stronę „izby leninowskiej” zwanej przez funkcjonariuszy „czerwoną świetlicą”. Przy biurku siedział jeden z „nkwdzistów”, krótkimi wykrzyczanymi słowami, pytał: zawod?! stopien?! etc. Nagle porucznik poczuł gwałtowny ruch, konwojent skuł go kajdankami, wiedział że szykuje się coś złego, oficerów nie krępuje się kajdankami.
Przed oczami ukazał się oficer Błochin, ubrany w specjalne umundurowanie – brunatną skórzaną kepi (czapka wojskowa, w kształcie ściętego stożka, z daszkiem), brunatny skórzany fartuch i rękawice sięgające powyżej łokci – także koloru brunatnego. Stanął naprzeciw niego, nagle Anioł poczuł silny ból, zwalający go z nóg, to konwojent uderzył go pałką za kolanami. Klęczał teraz na posadzce, Błochin zaszedł go od tyłu, por. usłyszał mu dobrze znany dźwięk przeładowywanego pistoletu, teraz już znał swoje przeznaczenie! Rosjanin wycelował swojego „waltera” w potylice, te kilka sekund zdawało się nie mieć końca , wreszcie huk strzału, kula marki Geshow (używano broni i amunicji produkcji niemieckiej, dla zafałszowania zbrodni) przeszyła czaszkę oficera, trup padł na podłogę. W chwilę później otworzyły się drugie drzwi do „czerwonej świetlic”, zwłoki por. zostały wyniesione i rzucone na plandekę ciężarówki. Samochód ruszył szosą Biełgorodzką, do VI dzielnicy, do miejsca otoczonego pasem lasu, w pobliżu Piatichatki, gdzie, za drewnianymi ogrodzeniami, były już wykopane doły. Do nich wrzucali zwłoki i zakopywali przesypując warstwami wapnem, koparką „Komsomolec” i „Prawdziwy Przemysł”.
po prawej: tajne notatki dotyczące likwidacji obozu w Ostaszkowie (za: www.mswia.gov.pl)
26 października ukazał się tajny rozkaz, podpisany przez Berię, o nagrodzeniu pracowników NKWD wraz z miesięczną płacą – za pomyślne wykonanie specjalnego zadania. Na liście znajdowało się 143 nazwiska: oficerowie NKWD, nadzorcy, wartownicy i kierowcy.
Wysokie odznaczenia otrzymali jeszcze trzej „bohaterowie”, komendanci wojewódzkich oddziałów NKWD. Kuprianow E.I. – kapitan NKWD (województwo smoleńskie – order „Znak Uszanowania”. Safonow N.S. – major NKWD (województwo charkowskie) – order „Czerwonej Gwiazdy”. Tokariew D.S. – kapitan NKWD (województwo kalininskie) – order „Znak Uszanowania”.
Prawda
13 kwietnia 1943 radio w Berlinie podało do wiadomości, że w rejonie Smoleńska znaleziono masowe groby polskich oficerów. Już dwa dni później radio moskiewskie przygotowało ripostę: „W ciągu ubiegłych dwóch dni, oszczercy Goebbelsa rozpowszechniali podłe wymysły, utrzymując, iż władze sowieckie dokonały masowego rozstrzelania polskich oficerów, wiosna 1940 roku…”
po prawej: niemiecki plakat propagandowy, archiwum miejskie-Kraków
26 kwietnia 1944 r. specjalna komisja stwierdziła, że „przy szosie witebskiej, w pobliżu lasu katyńskiego, w odległości 15 km od Smoleńska, w miejscowości o nazwie Kozie Góry, w odległości 200 m od szosy, na południowy zachód w kierunku Dniepru, znajdują się mogiły, w których zostali pogrzebani polscy jeńcy wojenni, rozstrzelani przez niemieckich okupantów…” W mogiłach odkryto wielką liczbę szczątków w polskich mundurach wojskowych. Całościowa liczba zwłok, po uprzednim podliczeniu przez ekspertów medycyny sądowej, dosięga 11 tysięcy”. W 1944 roku w ramach tzw. komisji akademika Mikołaja (Nikołaja) Burdenki (autoryzowali ją m. in. pisarze jak Alieksiej Tołstoj czy dostojnicy podporządkowanej NKWD rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, natomiast w jej składzie nie było nikogo z innych krajów niż ZSRR, nawet z podporządkowanych władz polskich) sfabrykowano dowody (skrawki gazet, kwit z pralni, pocztówka z warszawskim adresem), zgodnie z którymi zbrodni miał dokonać Wehrmacht. Sprawa została poruszona podczas procesu norymberskiego, ostatecznie została pominięta w końcowych wyrokach (jako niemożliwa do udowodnienia Niemcom). Dopiero 22 grudnia 1952 komisja Senatu USA, która po staraniach polskich emigrantów badała sprawę – rekomendowała rządowi przedstawienie jej Narodom Zjednoczonym oraz oskarżenie ZSRR przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze.
po prawej: rzeczy osobiste polskich oficerów znalezione w jednym z grobów
W 1971 BBC wyemitowała film dokumentalny „Sprawa winna być pominięta”.
Stalinowska wersja powtarzana była w propagandzie zarówno ZSRR jak i PRL do 1990 roku, gdy Michaił Gorbaczow przyznał, że zbrodni dokonali komuniści radzieccy, a Borys Jelcyn przekazał w 1992 kopie części dokumentów dotyczących mordu. Wtedy też otwarto dla polskich historyków część archiwów radzieckich.
W listopadzie 2004 roku, Rosjanie odmówili wszczęcia postępowania sądowego w sprawie Katynia, uznając że nie była to zbrodnia przeciw ludzkości.
Matka porucznika jeszcze umierając była przekonana, że jej syn żyje gdzieś tam, a ona nie zrobiła wszystkiego by go odnaleźć, nigdy nie poznała prawdy, jedynie młodszy brat Marian, dowiedział się gdzie leży on i jego koledzy.
Legenda:
Katyń – miejscowość w Rosji 20 kilometrów na zachód od Smoleńska nad Dnieprem. w pobliskim lesie NKWD zamordowało polskich oficerów – jeńców z obozów w Kozielsku, Miednoje – miejscowość w Rosji nad Twercą. Na wiosnę 1940 roku w pobliskich lasach pochowano zamordowanych przez NKWD oficerów Wojska Polskiego, policjantów i urzędników przetrzymywanych pierwotnie w obozie jenieckim Ostaszków.
Przemysław Mazur
mazur1982@wp.pl
Tekst i zdjęcia ze strony: www.tarnow.pl