W czasie wojny w wilii obok dworu została uruchomiona produkcja granatów ręcznych na użytek AK, prowadzona przez Jana Dębskiego, działacza Stronnictwa Ludowego „Piast”, posła i wicemarszałka Sejmu RP, ukrywanego przed okupantem w Zgłobicach. O skali produkcji świadczy fakt, że materiały do produkcji przywożone były ciężarówkami, a ich rozprowadzaniem zajmował się cały zespół ludzi.
„Linia produkcyjna” w willi była ukrywana pod suszącymi się liśćmi tytoniu, który był uprawiany specjalnie po to, aby jego liśćmi maskować fabryczkę granatów.
W czasie produkcji Syn Adama Marszałkowicza – Andrzej stał na czatach, aby informować o ewentualnych nieproszonych gościach. Jedną z form wywożenia granatów z dworu było ich ukrywanie na dnie baniek wypełnionych mlekiem.
Już po wojnie Adam Marszałkowicz – opowiadał, jak to Niemcy zatrzymali go kiedyś wiozącego na rowerze kosz z granatami przykrytymi jabłkami. Zapytali go co wiezie, zostali poczęstowani jabłkami, po czym z granatami pojechał dalej.
Te granaty to były „sidolówki”, czyli granaty zaczepne R42. Nazwa pochodziła od środka czyszczącego „sidol” sprzedawanego w specjalnych metalowych puszkach. Do tych właśnie opakowań po sidolu wkładano materiał wybuchowy i montowano granat. Takie granaty używano też podczas Powstania Warszawskiego. Czy były to też granaty ze Zgłobic?