Tarnów – miasto w którym nie marnuje się żaden zabytek.

12 grudnia 2019 , Tagi: kostaryka.org

Tarnów to takie słoneczko, ciepłe, kolorowe i optymistyczne. Taki wymuskany i dokoloryzowany cukierek. Słodki i błogi. Na hasło Tarnów przychodzą same pozytywne skojarzenia. Dla mnie to takie bajkowe miasto gdzie wszystko jest w ładzie i składzie, gdzie panuje harmonia i spokój. Od zawsze Tarnów kojarzył mi się z prymusem, taką miejską doskonałością, która może być wzorem dla sąsiednich miast. Tarnów to też przecież genialna Magda Piwowarczyk z dawnego zespołu Siedem.

Niejednokrotnie dziwiłem się, że Tarnów zawsze przegrywał z Rzeszowem. Pamiętam czasy, gdy liczba mieszkańców obu miast był równa i nie było wcale takie oczywiste które z nich może być ważniejsze. Gdyby nie usytuowanie Tarnowa na zbyt bliskiej orbicie Krakowa, z pewnością dzisiaj byłby stolicą osobnego województwa, a liczba jego mieszkańców przekraczałaby 200.000.

O Tarnowie mówi się, że to mały Kraków. Porównanie trafne jeśli chodzi o gabaryty tyle tylko, że dla mnie Tarnów jest piękniejszy od Krakowa. Tak się przyjęło, że niektóre miasta są hołubione przez media, czasopisma podróżnicze i samych podróżników. W złym tonie jest mieć inne zdanie niż większość o danym architektonicznym pieszczochu. Czasami mam wrażenie, że w Polsce pierwsza dziesiątka miast perełek jest od dziesięcioleci obsadzona tymi samymi nazwami z czego większość to nazwy które dawno spoczęły na laurach.

Jedna rzecz mnie w Tarnowie zaskakuje. Mała ilość zabytkowych czerwonoceglanych kościołów. Tzn. jest ich sporo ale takich głównych, flagowych jest w zasadzie tylko dwa. I o dziwo jako najładniejszy i główny wydaje się być ten który jest młodszy i mniejszy. Jednak dobrze poznał tajniki marketingu i potrafi się wypromować. Jego zdjęcia są najbardziej charakterystyczne dla tarnowskich świątyń. Widać go też z różnych części miasta, a natrafić na niego mogą nawet ci którzy przypadkowo przejeżdżają przez Tarnów. Mowa o neogotyckim trójnawowym z transeptem kościele św. Rodziny z 1906 roku. Posiada dwie piękne, ośmioboczne, symetryczne wieże z wysokim ostrosłupowym zadaszeniem. Ma podwójne wejście główne ujęte w niszę ze sterczynowymi wypustkami. Witraże w nim wykonał bratanek samego Jana Matejki – Stefan.

Jak na modnisia przystało lubi otaczać się ładnymi ozdobami. Ma co prawda ulubione kościelne figurki które ustawia sobie na zapleczu, ale jego najbardziej wyeksponowaną biżuterią jest… fontanna z planetami. Jest wielka z wyrysowanymi orbitami i reprezentującymi Układ Słoneczny obracającymi się różnego koloru i wielkości kulami. I co najważniejsze – Tarnów brzydzi się dyskryminacji i nie zdegradował dziewiątej planety. Pluton wciąż krąży wokół słońca jako pełnoprawny członek klubu. Ze względu na oryginalność i ładne wykonanie jest to zdecydowanie jedna z moich ulubionych fontann w Polsce.

Tarnowska Starówka jest sporą miejską pestką która rozdymając się na boki tworzy zewnętrzne półkoliste ulice. Nie ma w niej niespodzianek typu plomby czy bloki. Stanowi ją ciąg przeróżnych do wyboru do koloru kamienic: dużych, małych, z kopułowymi kapeluszami, ryzalitami, wykuszami, wydatnymi przyporami i ekstrawaganckimi opaskami okiennymi. Każda stara się być wyróżnikiem ulicy i każda puszy się jak paw by to ją zauważono i na nią skierowano obiektyw.

Stanowią peleton stylów architektonicznych i pomysłów. Są poustawiane jak na konkursie Miss Polonia, w rzędach, z numerkami. To co Tarnowowi należy przyznać to to, że nie boi się kolorów. Odwrotnie niż w wielu innych miastach tu kamienice nie są głównie białe, beżowe lub żółtawe. Pastelowe kolory w Tarnowie są już niemodne. Tu stawia się na soczystość barw. Kamienice są niebieskie, zielone, różowe, fioletowe. Tęcza barw. I o to właśnie chodzi by uwypuklać piękno kolorami. Tarnów wie, że zimą czy w jesienną szarugę takie budynki dodają optymizmu i energii, a przechodniom po prostu bardziej chce się żyć.

Tarnowska starówka to kraina wszystkiego. Tu jest każda rzecz jaką turysta może sobie wymyślić. Są zabytki, są kamieniczki, są pomniki, tablice, skwerki, bruk i fontanny. Można powiedzieć standard, ale Tarnów potrafi każdą z tych rzeczy odpowiednio wypromować. Weźmy na przykład schody. Ot w każdym mieście jest ich pod dostatkiem. Tarnów przekuł ich bytność w dodatkową atrakcję nazywając je WIELKIMI i ustawiając na ich półpiętrze maszkaron. Są tak wykreowane, że dla mieszczan są niemal jak Schody Hiszpańskie w Rzymie.

Na tarnowskim rynku uwagę zwracają trzy wystające przed szereg kamienice. Mają po bokach wielkich rozmiarów przypory, które rozszerzają się ku dołowi sprawiając wrażenie jakby roztapiały się na chodnik. Każda jak to w szajce bywa podobna do drugiej. Mają nażelowane fryzury z ozdobnych attyk. Przepuszczają między nogami przechodniów którzy lubią przechadzać się pod ich podcieniami

Cały artykuł na: http://www.kostaryka.org/miasta/Tarnow_miasto_w_ktorym_nie_marnuje_sie_zaden_zabytek.htm

RCIT.421-410/19

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej