Czego turysta szuka w Tarnowie? Na to pytanie odpowiadają pracownicy tarnowskiego muzeum i Tarnowskiego Centrum Informacji.

Odwiedzający nasze miasto turyści przyjeżdżają w różnych celach i mają różne oczekiwania. Niektóre mogą wydawać się dziwne, a nawet groteskowe. Niekiedy trudno uwierzyć, co może być atrakcją dla przyjezdnych. Paweł Rybak, kierownik informacji turystycznej w Tarnowskim Centrum Informacji dzieli turystów odwiedzjących nasze miasto na dwie grupy.

Pierwszą są ci, którzy przyjeżdżają w konkretnym celu. Wiedzą, że są zabytki renesansu, że warto zobaczyć katedrę czy oryginalne zbiory Muzeum Diecezjalnego, i tam się kierują. Ale czasem zachwyca ich zupełnie coś innego, coś, co trudno spotkać w przewodnikach po mieście i regionie. – Kiedyś oprowadzałem po Tarnowie grupę Japończyków. Dla nich najbardziej atrakcyjnym miejscem okazał się… plac handlowy Burek. Potrafili przez pół godziny po nim spacerować, oglądać stragany, fotografować stoiska i wystawy kwiatów – mówi. Innym podoba się nie tyle to, co można w Tarnowie zobaczyć, zwiedzić, sfotografować, ale raczej poczuć. – Miałem grupę studentów ze Stanów Zjednoczonych, która wcześniej zwiedzała Warszawę i Kraków. Może byli już trochę zmęczeni, ale zachwyciła ich atmosfera Tarnowa, spokój, i to, że tempo życia wydaje się zupełnie inne, dużo wolniejsze niż w większych miastach. Problem jest natomiast z przypadkowymi turystami, którzy wiedzą o naszym mieście niewiele. Jeżeli nie wystarcza im oglądanie zabytków, szukają innych atrakcji i bywają zawiedzeni … – dodaje Paweł Rybak.

… Niekiedy ów pęd do odkrywania swoich „korzeni” przybiera groteskową formę. Paweł Rybak wspomina osoby o nazwisku Bem, które były przekonane, że są potomkami pochodzącego z Tarnowa generała

i pytały o możliwość pomocy w potwierdzeniu tych przypuszczeń. Jest to jednak trudno wykonalne, biorąc pod uwagę fakt, że słynny wojskowy, bohater narodów polskiego i węgierskiego, nie miał dzieci…

Cały artykuł: Temi nr 19 (2020), z dnia 8.05.2019 r., str. 6, www.temi.pl

RCIT.421-185/19