Ostatni przedwojenny prezydent Tarnowa, mimo niełatwej pozycji politycznej w Radzie Miejskiej i totalnej krytyki prasy Magistrat na czele z burmistrzem Brodzińskim zarządzał sprawami miasta zupełnie nieźle. Budowano tanie mieszkania dla biednej ludności, kanalizowano l brukowano ulice.
Ostatni przedwojenny prezydent Tarnowa nosił piękne nazwisko Brodziński. Myliłby się jednak ten, kto by dopatrywał się jakichś jego związków ze słynnym poetą Kazimierzem Brodzińskim. To nic była nawet przypadkowa zbieżność nazwisk. Po prostu nastąpiła jego zmiana.
Mieczysław Ludwik Broda takie właśnie było pierwotne brzmienie nazwiska prezydenta urodził się 5 grudnia 1895 roku we wsi Góra Ropczycka (dziś woj. rzeszowskie), jako syn Jana i Mani z Cukierskich. W Dębicy uczęszczał do gimnazjum. Po ukończeniu szkoły średniej podjął studia na wydziale prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ukończył je dopiero w 1921 r. z tytułem doktora praw.
Przed wybuchem I wojny światowej, w 1911 roku, wstąpił w Dębicy do patriotycznej, i na poły tajnej organizacji Związek Walki Czynnej, przygotowującej przyszłe kadry Legionów. W Strzelcu ukończył kurs podoficerski. Gdy wybuchła wojna w 1914 roku, znalazł się w I Brygadzie Legionów Polskich. Po zakończeniu wojny pozostał w Wojsku Polskim. Do cywila odszedł dopiero 5 lutego 1921 roku, w stopniu podporucznika. Pięciokrotnie odznaczony był Krzyżem Walecznych za bojowe męstwo oraz Krzyżem Niepodległości. Był ranny w bitwie pod Łowczówkiem.
Po wyjściu z wojska pracował jako sędzia w sądach Dębicy, Krakowa i Pilzna. W Tarnowie podjął pracę na tym stanowisku najpierw w Sądzie Grodzkim, a od 1 stycznia 1934 roku w Sądzie Okręgowym. Od 1 maja 1934 roku, miał być przeniesiony do Krakowa. W dniu 24 lipca 1933 roku ożenił się z Marią Matusińską.
Świetnie strzelał. Był królem kurkowym Tarnowskiego Bractwa Strzeleckiego w 1935 roku. Był też prezesem tarnowskiego oddziału Związku Legionistów.
W dniu 12 maja 1934 roku radny Bloku Gospodarczego Stanisław Smalec zgłosił kandydaturę dr Mieczysława Brodzińskiego, którego wybrano na prezydenta miasta.
Uchwalono również, że w Magistracie ma być 2 wiceprezydentów: dotychczasowy sekretarz Magistratu Tadeusz Kołodziej oraz Zygmunt Silbigier. W dniu 5 lipca rada uchwaliła, aby zaciągnąć pożyczkę w wysokości 20 tys. zł na budowę szkoły im. Klementyny Hoffmanowej na Strusinie. Kwitła też radosna twórczość radnych w dziedzinie nazewnictwa ulic.
Zarząd Miasta był zdominowany przez Blok Gospodarczy, czyli BBWR. Silna opozycja PPS wraz z żydowskim Bundem wydała w dniu 25 lipca 1934 roku deklarację piętnującą rządy prawicy w mieście w okresie po I wojnie światowej. Deklaracja ta była wielce demagogiczną, pozbawioną konkretów. Miasto było zadłużone /na ok. 7 milionów zł/. Spłata rat i odsetek pochłaniała 25% dochodów miejskich. Nie stać go więc było np. na tanie budownictwo dla bezdomnych i bezrobotnych, do czego nieustannie nawoływała lewicowa opozycja w radzie.
Nowy zarząd zaczął wprowadzać oszczędności od samego siebie. Zaczęto urzędowanie od wypowiedzenia pracy wszystkim urzędnikom magistrackim. Część z nich miała być przyjęta z powrotem na nowych, gorszych warunkach, część zwolniona. Robotnicy przedsiębiorstw miejskich ogłosili jednak strajk, domagając się wyższych zarobków. Ich nie zwalniano. Zaczęto porządkować też sprawy miejskich targowisk na Rynku, Burku, Placu Kazimierza, Kapłanówce. Zabroniono postoju fur na tych placach. Sprzedaż nabiału została przeniesiona z Rynku na Plac Kazimierza Wielkiego, zaś sprzedaż jarzyn z Burku na Rynek. między ratuszem a pomocnym podcieniem. Stragany przeniesiono na południową część Rynku. Sprzedaż drobiu odbywała się na Burku. Z budynku Magistratu usunięto stary, pamiętający jeszcze czasy galicyjskie, herb miasta /Leliwę/ i zastąpiono go nowym, artystycznie wykonanym według projektu inż. Studnickiego. W lipcu 1934 roku miasto Tarnów i okolice nawiedziła olbrzymia powódź, sam Wątok wezbrał o 5 i pół metra wody. Zalane zostało osiedle na Hucie, gdzie w barakach gnieździła się najbiedniejsza ludność miasta. Pocztę do miasta zrzucano z samolotów. Po ustąpieniu powodzi bezrobotnych skierowano do pracy przy naprawie wałów. W lutym 1935 roku Rada Miejska podjęta uchwałę o zaciągnięciu pożyczki w wysokości 20 tys. zł na zatrudnienie bezrobotnych przy robotach budowlanych i drogowych.
W marcu tego roku doszło w łonie tarnowskiej rady do konfrontacji politycznej lewicy z prawicą. W dniu 25 marca radni Bloku Gospodarczego (BBWR) podjęli uchwałę o wystosowaniu dziękczynnego adresu z powodu uchwalenia wielkiego dzieła konstytucji zwanej później kwietniową. Oczywiście socjaliści byli temu przeciwni. Najenergiczniej protestujących radnych PPS Lidię Ciołkoszową, Kaspra Ciołkosza i Dawida Batista wyproszono z sali, a prezydent Brodziński nie dopuścił do odczytania ich deklaracji na temat konstytucji. Dzień później wyrównano im krzywdy moralne zgadzając się z wnioskiem socjalistów o przemianowanie nazwy ul. Ogrodowej na Bolesława Limanowskiego, nestora polskich socjalistów. Tarnowscy radni socjaliści zbojkotowali również żałobne posiedzenie Rady Miejskiej w dniu 14 maja 1935 roku, zwołane w dwa dni po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego. Zaczęli tez bojkot II wiceprezydenta miasta dr Zygmunta Silbigiera, czyniąc mu zarzuty natury etycznej. Natomiast prywatną wojnę z prezydentem miasta Brodzińskim zaczął prowadzić na łamach „Hasła” redaktor naczelny tej gazety Jan Kulesza, gorący stronnik ongiś komisarza rządowego Adama Marszałkowicza. Tak pokrótce przedstawiał sylwetki ojców miasta pan Kulesza w „Haśle” z dnia 3 i maja 1935 roku: Młody sędzia p. dr Brodziński wszedł na teren prac miasta jako nowicjusz i, powiedzmy szczerze, żadnej płodnej inicjatywy ni aktywności nie wykazał. Wiceprezes mgr Kołodziej, długoletni urzędnik Magistratu, pozostał doskonałym urzędnikiem, nic poza tem, może jednak dlatego, że władze zazdrośnie w swych rękach dzierży p. prezydent.
Tygodnik „Hasło” zaczęto wkrótce nazywać w Tarnowie pismem poświęconym osobie prezydenta Brodzińskiego. Zajmowano się w nim m.in. kosztami wynajętego przez niego mieszkania, zarzucano, że kazał wybrukować ul, nomen omen, Kazimierza Brodzińskiego, a nie Wałową i wieloma innymi drobnymi sprawami. Wywleczono mu też sprawę zmiany nazwiska Broda na Brodziński. Używał go podobno jeszcze gdy był sędzią w Pilźnie. Co prawda, prezydent Brodziński odpłacał się redaktorowi Kuleszy pięknym za nadobne; wyrzucając jego gazetę z drukarń, odcinaniem światła w redakcji, nie wpuszczaniem na posiedzenia Rady Miejskiej. Redaktor „Hasła” opublikował w końcu list otwarty do premiera rządu M. Zyndrama Kościałkowskiego ze skargą na prezydenta Brodzińskiego.
Wreszcie jasno stwierdzono w „Haśle” z 6 marca 1936 roku, że: dr Brodziński nie ma najmniejszych kwalifikacji na prezydenta 50 tysięcznego miasta, a obraca się w możliwościach, co najwyżej wójta Pilzna. Wcześniej na jego temat Kulesza opublikował w „Haśle” dowcipny wiesz:
A komu się dobrze wiedzie, ten stwarza nową modę.
A więc miasto szczęśliwe, też zapuściło Brodę.
Lecz w parze z elegancją, jest nieraz w głowie woda.
Jakoś się nie udała, zwichrzona dzika Broda.
Taka nieokiełznana, niegrzeczna, chociaż młoda.
Powiedzieć jednym słowem, taka ponura BRODA.
I mówią ludzie z miasta:
Za dużo coś podrasta.
Więc jeśli chcesz odzyskać me miasto znów swobodę
To utnij Brodę,
To ogól Brodę,
To wyrzuć Brodę.
Opozycja socjalistyczna w radzie za wszelką cenę chciała zaś usunąć drugiego wiceprezydenta Zygmunta Silbigiera. W czerwcu 1936 roku na podstawie decyzji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Magistrat zwolnił go z urzędu. Spowodowało to rozpad polsko-żydowskiego prorządowego Bloku Gospodarczego w Radzie Miejskiej.
Trzeba przyznać, ze mimo niełatwej pozycji politycznej w Radzie Miejskiej i totalnej krytyki prasy Magistrat na czele z burmistrzem Brodzińskim zarządzał sprawami miasta zupełnie nieźle. Budowano tanie mieszkania dla biednej ludności, kanalizowano i brukowano ulice /Mickiewicza, Focha dziś Bema, Urszulańską, Krasińskiego, Mościckiego/.
Na cztery lata, począwszy od 1938 roku, opracowany został plan inwestycyjny, który m.in. przewidywał:
- całkowite skanalizowanie miasta, kosztem 2 mln 10 tys. zł,
- budowę sieci gazowej dla dzielnic najbardziej zaludnionych o długości 16 tys. metrów, kosztem 270 tys. zł.,
- zamianę linii elektrycznej napowietrznej na podziemną o długości 19 km, kosztem 0,5 mln zł,
- wybudowanie: baraków mieszkalnych, budynku mieszkalnego dwupiętrowego, szkoły 7 klasowej, hali targowej, łaźni publicznej, szaletów miejskich.
Prezydent Brodziński był jednak zbyt krewkiego usposobienia. Wchodził w ostre konflikty z opozycją w radzie, sam będąc pozbawiony po rozpadzie Bloku Gospodarczego poparcia większości. Zbliżały się też nowe wybory do Rady Miejskiej. Odbyły się one w dniu 5 marca 1939 roku. Wybranych zostało 16 radnych z PPS i 7 z Bundu. Była to większość w radzie. Trzeba się zastanowić pisało prorządowe ”Hasło” jak się to mogło stać, że w Tarnowie wybrano do rady większość socjalistyczno-bundowską. Jakie są przyczyny, że w zupełnie nie czerwonym Tarnowie, Magistrat będzie czerwony.
Prezydent Brodziński wdawał się już nawet w osobiste bójki. Został pobity przez robotników 19 lutego 1939 roku, tuż przed wyborami, gdy po zakończeniu pochodu do Domu Robotniczego wracał poczet sztandarowy z transparentami i szturmówkami w liczbie ok. 50 osób. Brodziński widząc jeden z transparentów o nieprzychylnej mu treści, wdarł się w szeregi robotników usiłując transparent zniszczyć. Oczywiście robotnicy nie stali bezczynnie.
Po wygranych wyborach socjaliści zażądali ustąpienia prezydenta Brodzińskiego. Ten jednak, wybrany w 1934 r. na 10 lat, nie myślał ustępować.
Zbliżała się jednak wojna. 14 sierpnia 1939 roku odbyło się ostatnie posiedzenie Rady Miejskiej W środę 6 września 1939 roku prezydent Mieczysław Brodziński z niektórymi urzędnikami Zarządu Miasta wyjechał na wschód, do Lwowa. Tam po wejściu wojsk radzieckich wszelki ślad po nim zaginął. Prawdopodobnie został aresztowany i zmarł w sowieckim więzieniu lub obozie.
Kazimierz Bańburski
Tekst i zdjęcia ze strony: www.tarnow.pl